• dj1936@szmer.info
      link
      fedilink
      arrow-up
      2
      ·
      8 months ago

      No to co? Jaka jest definicja kultu zapierdolu? Podrejrzewam, że właśnie o definicje tu się rozchodzi. Większość dyskusji nie kończyłaby się kłótnia między, gdyby na początku ludzie ustalili wspólna definicje. Z wrzucanych treści zakladam, że chodzi przede wszystkim o pracę najemną. I to jest zrozumiałe. Wielokrotnie jednak byłem swiadkiem, gdy ktoś tym mianem określał czyjeś działania w innych dziedzinach. Znam też osoby, które krytykują kult zapierdolu jeśli chodzi o działalność spoleczną/anarchistyczną/wolności ową, a jednocześnie w pracy zostają na nadgodziny, pracują w czasie wolnym itd. Nierzadko też spotykam się z używaniem tego sformułowania, żeby mieć wymówkę, by nic nie robic/mało robić przy jakimś wspólnym projekcie.

      Uwazam, że często ludzie bezmyślnie powtarzają to, co jest akurat na topie w “lewackiej bance”.

      • trytytka@szmer.info
        link
        fedilink
        arrow-up
        1
        ·
        edit-2
        8 months ago

        Kult zapierdolu to oczekiwanie bycia stale produktywnym, narzucane z zewnątrz i uwewnętrznione. Problemem przy oddolnych działaniach nie jest to, że ktoś robi mało/nic, tylko to, że na początku nie określamy sobie, ile energii i czasu możemy z siebie dać. Jest mega słabe, gdy w kluczowym momencie działania jakaś osoba nagle znika rzucając hasło-wytrych selfcare, zostawiając grupę z syfem wykonania jej pracy. Doświadczyłam tego, nie znosze. W wwskiej Gazecie Manifowej jest tekst “Czemu nie piszemy o self-care” (co jest btw kłamliwym tytułem, bo de facto piszemy, krytycznie;). Ale oczekiwanie ciągłego zapierdalania w aktywiźmie też jest słabe.

        • dj1936@szmer.info
          link
          fedilink
          arrow-up
          1
          ·
          8 months ago

          "Kult zapierdolu to oczekiwanie bycia stale produktywnym, narzucane z zewnątrz i uwewnętrznione. " - może i tak, ale skąd taka definicja?

          "na początku nie określamy sobie, ile energii i czasu możemy z siebie dać. " my, czy wy? ;) W sensie, kto nie określa? Myślę, że niektóre osoby określają, a inne nie określają.

          "Jest mega słabe, gdy w kluczowym momencie działania jakaś osoba nagle znika rzucając hasło-wytrych selfcare, zostawiając grupę z syfem wykonania jej pracy. " +1! Kiedyś w jednej z grup, ktoś proponował rozwiązanie “zamrażania się” - to jakiś myk z korpo, gdzie, chcąc odejść, mówisz o tym dostatecznie wcześniej, byś miał czas na zakończenie tego, co robiłeś i by reszta osób mogła się do tego przygotować. Pomysł brzmi nieźle, no ale wiadomo, że jak ktoś nie ma woli, to najlepsze narzędzia nie pomogą.

          “Ale oczekiwanie ciągłego zapierdalania w aktywiźmie też jest słabe.” - zgadzam się. Warto jasno stawiać sprawy i szczerze komunikować na co mam czas, chęci, i tak dalej.

          • trytytka@szmer.info
            link
            fedilink
            arrow-up
            1
            ·
            8 months ago

            Ad. "na początku nie określamy sobie, ile energii i czasu możemy z siebie dać. " my, czy wy? ;) W sensie, kto nie określa? Myślę, że niektóre osoby określają, a inne nie określają. Mialam na myśli ogół tzw ruchu, ale przyznaję rację, że choć jest tak w większości kolektywow, które znam, jeśli nie we wszystkich, to nie jest uprawnione pisanie “my”.

            Odnośnie informowania z wyprzedzeniem, że się odpadnie - skąd skojarzenie z korpo? To po prostu troska o grupę, czy nie było jej wcześniej? Dobrym rozwiązaniem jest moim zdaniem obstawianie każdego zadania przez dwie osoby, bo tak swoją drogą, niezależnie od indywidualnych decyzji, każda może choćby wpaść pod tramwaj.

            • dj1936@szmer.info
              link
              fedilink
              arrow-up
              1
              ·
              8 months ago

              " skąd skojarzenie z korpo? " - bo osoba, która to proponowała, mówiła, że tak jest w korpo, w którym pracuje.

              Obstawianie przez dwie osoby to jest też spoko. Od jakiegoś czasu praktykujemy też coraz częściej robienie rzeczy od razu, na końcu spotkania, grupowo, żeby nie dawać “zadań domowych” - na tyle, na ile to możliwe.

              • trytytka@szmer.info
                link
                fedilink
                arrow-up
                1
                ·
                8 months ago

                A, to ja takie tymczasowe zawieszanie znam od daaaawna z grup feministycznych. Wiadomo, że lewacki ruch feministyczny zawsze w awangardzie;)

                Odnośnie robienia zadań od razu - od początku piszę głównie o grubszych rzeczach, zajmujących więcej czasu, wielostopniowych.

                • dj1936@szmer.info
                  link
                  fedilink
                  arrow-up
                  1
                  ·
                  8 months ago

                  Nie mam na myśli zawieszenia się, tylko zamrożenia, tj. Coś w stylu:

                  Planuję odejść z grupy. Żeby być w porządku, mówię Wam to na kilka miesięcy wcześniej. Odejdę za 5 miesięcy, do tego czasu zrobię wszystko, do czego się zobowiazalem będę uczestniczył w działalności codziennej, ale nie będę brał na siebie nowych zadań.

                  Nie wiem, czy lewacki ruch frministyczny jest w awangardzie (choć to zależy od definicji słowa “lewacki” - czy oryginalnie, po bolszewickiemu, czy w sposób dzisiejszy, po prawicowemu) (i słowa feminizm - czy po socjalnemu, czy po liberalnemu). Jeśli weźmiemy pierwsze definicje, to nie zgadzam się z Tobą - a przynajmniej nie zgadzam się z Tobą w kwestii Wrocławia, gdzie od lat nie ma lewackiej feministycznej grupy - lub jest, ale o tym nie wiem (mam na myśli grupę stricte taka, a nie np. wrzucenie do tego worka Federacji Anarchistycznej).

                  • trytytka@szmer.info
                    link
                    fedilink
                    arrow-up
                    1
                    ·
                    8 months ago

                    No i teraz właśnie wychodzi stały problem polskiego ruchu - brak pamięci. Inicjatywa 8 Marca, nawet jeśli obecnie nie działa, była od początku właśnie tą grupą, od której cały Wrocław i nie tylko mógł się uczyć sposobu działania, a i obecne grupy nie feministyczne mogłyby po to sięgnąć. Mega szkoda, że nie istnieje repozytorium działań:)