Nie da się zapomnieć tych smutnych oczu starszej pani, przepełnionych żalem, że ciepłe jeszcze kajzerki, wypieczone tuż przed zamknięciem sklepu, rozmoczyły się przez wpadający do środka śmietnika deszcz. Po dwóch godzinach zapełniliśmy po brzegi jedną z warszawskich publicznych jadłodzielni jedzeniem zdatnym do spożycia i uratowanym z kontenerów przed zniszczeniem.